Czasami warto poświecić czas, pokonać zmęczenie,
aby owocem tego były tak dobre fotografie.
Zabiorę Was teraz na najdalsza listopadową wyprawę.
Jeden dzień jazdy,
jedna noc w hotelu,
pobudka o czwartej rano,
aby wdrapać się na górę, na której mieliśmy powitać wschód słońca 😉
Celem wyprawy był Zamek w Pszczynie,oddalony aż o 600 km od mojego miasta.
Mieliśmy tylko godzinę na sesje w tym niezwykłym miejscu.
Do zdjęć udostępniono nam cztery sale.
Przewodniczka nie opuszczała nas na krok.
Eksponaty pamiętały nie jednych wodzów,
czuć było niezwykła magie tego miejsca.
W jednej sali gdzie wyznaczony był szlak zwiedzenia,
z boku leżał mały dywanik,
Łukasz nieświadomy swych czynów przeszedł po nim.
Strach w oczach naszej opiekunki był obłędny,
„proszę uważać to dywan z jedwabiu”
– mogliśmy jedynie powiedzieć
„sorki”.😏
Ostatnie miejsce na naszej mapie to Gliwice,
znajduje się tam jedna z największych Palmiarni w Polsce.
Po zamku miałem już wystarczająco dużo zdjęć,
aby oddać materiał zdjęciowy dla Pary,
ale
palmiarnia była praktycznie po drodze do domu,
wiec nie sposób było tego nie odwiedzić 😎
Za oknem końcówka jesieni większość drzew straciło już złote liście,
a w środku soczysta zieleń,
egzotyczne drzewa i rośliny.
Nawet mrówki miały swój robotniczy szlak a w
ogromnych zbiornikach wodnych pływały,
okazałe co do wielkości ryby.
Po 16.00 skończyliśmy sesje,
czas na długi powrót do domu…
Ale było Warto!
👌